Zakąska do wódki, lekarstwo na kłopoty trawienne i odporność, poprawiacz nastroju i świetny pokarm dla walczących armii…
A skąd wziął się piernik?
Nazwa pochodzi prawdopodobnie od słowa „pierny”, czyli pieprzny, ponieważ dawniej do piernika dodawano pieprzu. W Polsce znany już od średniowiecza, chociaż wtedy ciasto pieczone z mąki i miodu nazywano miodownikiem, a dopiero później, jak chce legenda, przez przypadek jeden z toruńskich czeladników piekarskich niejaki Niclos Czan, wsypał do ciasta korzenne przyprawy. Tak oto swojski miodownik stał się ciastem wykwintnym i trafił na szlacheckie stoły. Toruńskie pierniki stały się niemniej słynne niż te norymberskie. Ślad tego pozostał w przysłowiu: „Gdańska gorzałka, toruński piernik, krakowska panna, warszawski trzewik – najlepsze rzeczy w Polsce”.
Lecznicze właściwości pierników
Jeden z pierwszych polskich przepisów na te ciasteczka pochodzi z XVIII w. Zamieszczono go w poradniku lekarskim, ponieważ uważano wówczas, że wspomagają one trawienie i likwidują zaparcia (czyli na świąteczne obżarstwo jak znalazł!).
Zawarte w ciastkach miód i ostre przyprawy pomagają także przy przeziębieniach i wzmacniają odporność, poprawiają nastrój. Leczniczą moc pierników miał poznać na własnej skórze król szwedzko-norwesko-duński Jan Oldenburg (duń. Hans). Ponieważ, króla dręczył wyjątkowo zły nastrój, lekarz zaordynował mu pierniki. Zachowały się informacje o tym, że jedna z kopenhaskich aptek przesłała królowi Hansowi parę kilogramów korzennych pyszności. Pogłoska o tym, że pierniczki łagodzą nastrój, przetrwała do naszych czasów. Warto więc mieć w domu pudełko tych miodowych ciasteczek.
Pierniki to nie tylko słodycz.
W dawnych wiekach przyprawy korzenne były cennym towarem. Niestety miejsca, w których je przechowywano, pozostawiały wiele do życzenia. Zimne, wilgotne piwnice powodowały, że zgromadzone zapasy zaczynały pleśnieć. Doskonałą „spiżarnią” okazał się właśnie piernik. Do ciasta ugniecionego z wody, mąki i miodu dodawano pieprz, cynamon, kardamon, gałkę muszkatołową, anyż. Upieczone ciasto można było przechowywać bardzo długo, a gdy potrzeba było przyprawić danie, po prostu rozkruszano piernik i gotowano z potrawą. W ten sposób powstawał sos o korzennym smaku.
Trwałość ciasta okazała się także zbawienna dla wojska. Spore zapasy pierników zabierano na wojenne wyprawy zamiast sucharów. W trakcie szlacheckich uczt były wykwintną zakąską do wina i wódki. Wspomina o tym ta oto oda:
„O pieprznym chlebie – czyli pierniku toruńskim”:
[..] Jakąż mi ślinkę do ust owo ciasto pieprzne napędza!
Malarz twój piękny ten kształt, sławny Toruniu, mu dał.
Zdrowszej ponad ów chleb, rozkoszniejszej strawy nie szukaj;
w nim masz posiłek i w nim uzdrawiający masz lek.
Jeśli gorzałki ci łyk o poranku serce raduje,
każ, by z gorzałką wraz piepreny podano ci chleb.
Jeśli z wieczora chcesz mieć smakowite wety na stole,
pomnij, by pieprzny ów chleb także się znajazł śród nich.
Chleb ten kupuje nie tylko poczciwy kraju mieszkaniec;
do cudzoziemskich stron okręt go wozi i koń.[…]
Szlachecka tradycja nakazywała, by w momencie narodzin córki zagnieść ciasto piernikowe i upiec je w dniu jej ślubu.
Piernik i dyplomacja
To korzenne ciasto odegrało także swoją rolę w dyplomacji. Posłużyło jako swego rodzaju łapówka w kontaktach ze Szwedami w sprawie długów miasta Torunia. Gdy w XVIII w. miasto zajęli Prusacy, piernikarze piekli ciastka z podobizną Tadeusza Kościuszki, by w ten sposób dać wyraz swojemu patriotyzmowi. Jedna z legend opowiada, jak to pewnemu posłowi obcego państwa, wracającemu z Torunia do domu, urwało się koło w karecie. Torunianie zastąpili go wielkim okrągłym piernikiem i podróżnik wrócił szczęśliwie do rodziny. Potwierdzony historycznie jest natomiast dar, jaki otrzymała Katarzyna II – ogromny piernik (długi na 2 m, gruby na 30 cm) wart 300 ówczesnych talarów, czyli równowartość dobrego gospodarstwa.
Pierniki to także małe dzieła sztuki, zwłaszcza te figuralne, wypiekane z bardzo twardego ciasta. Formy do ich produkcji niegdyś wykonywali znani snycerze. Kształt ich ma pewne symboliczne znaczenie, nawet we współczesnych czasach: serce piernikowe dajemy osobom, które darzymy sympatią, aniołki symbolizują dobro i chętnie wręczmy je dzieciakom, piernikowe świnki mają symbolizować bogactwo.
Może warto więc znaleźć w przedświątecznym szaleństwie troszkę czasu, zagnieść ciasto piernikowe i uszczęśliwić bliskich takimi własnoręcznie zrobionymi pierniczkami? Ja polecam wypróbowany przeze mnie przepis, oparty na staropolskiej recepturze znalezionej w książce „Moda bardzo dobra smażenia różnych konfektów”:
10 goździków, 5 ziaren kardamonu ucieram w moździerzu, do tego dodaję 1 łyżeczkę cynamonu mielonego, 0,5 łyżeczki zmielonego imbiru, 0,5 łyżeczki startej gałki wszystko jeszcze raz ucieram. Na koniec dorzucam skórkę startą z jednej cytryny. Osobno ucieram 3 jajka ze szklanką cukru, wsypuję do tego mieszankę przypraw, dolewam ¼ l miodu, mieszam, a potem dosypuję mąki tyle ile „weźmie”, czyli tak by wyrobić gładkie ciasto. Można dodać też łyżeczkę proszku do pieczenia. Odstawiam ciasto na przynajmniej 24 godziny (można i tydzień w lodówce trzymać), następnie rozwałkować na grubość 0,5 cm i wykrawać foremkami ciasteczka. Piec w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni Celsjusza, około 10-15 minut. Ozdabiać jak komu w duszy zagra.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz