środa, 29 września 2021

Kawa musi być gorąca jak piekło, czarna jak diabeł, czysta jak anioł i słodka jak miłość.

 

 


29 września obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Kawy (w niektórych państwach obchodzi się Narodowy Dzień Kawy w innych terminach). Proponuję zatem przyjrzeć się historii tego czarnego trunku i temu, w jaki sposób stał się ulubionym napojem Polaków. 

Najczęściej my Polacy pijemy kawę „po turecku”, chociaż z tą prawdziwą „po turecku” ma ona niewiele wspólnego. Podobnie jak pierogi ruskie nie są znane na Rusi, a schabowy z kapustą, to wcale nie staropolska potrawa. Fakt, kawa trafiła do Europy z Turcji, ale współplemieńcy Kara Mustafy parzyli ją nieco inaczej, o czym będzie w dalszej części wpisu. 

Ojczyzną kawy jest Etiopia i jak to zwykle bywa, napój został odkryty przez przypadek. Legenda mówi, że pewien etiopski pasterz zauważył dziwne zachowanie części swojego stada. Niektóre kozy były bardzo pobudzone. Po kilku dniach obserwacji pasterz stwierdził, że winny temu jest krzew rosnący na pastwisku, a właściwie jego malutkie, czerwone owoce. W ten sposób odkryto pobudzające właściwości kawy. Działo się to prawdopodobnie około pierwszego tysiąclecia przed naszą erą. Zapewne jak w każdej legendzie jest tu ziarnko prawdy. 

Polacy delektują się „małą czarną” gdzieś od przełomu XVII/XVIII w. Trafiła ona w ręce naszych przodków dzięki kontaktom z Turkami, ale zachwytu napój nie wzbudził, przynajmniej nie powszechnie, bo jak chcą niektórzy historycy, nasz Lew Lechistanu był smakoszem tego napoju. Pijał kawę z mlekiem. Jak każda nowinka i kawa wzbudzała skrajne emocje. W XVI w. sytuacja wokół napoju stawała się tak napięta, że poproszono o interwencję Klemensa VIII. Chciano, by ją potępił jako „szatański napój”, ale papież, spróbowawszy kawy, tak zachwycił się jej smakiem, że zaczął ją regularnie pić i stwierdził, że nie godzi się pozostawić ten przysmak niewiernym. Zaproponował więc… ochrzczenie kawy i na złość szatanowi zrobienie z niej prawdziwie chrześcijańskiego trunku. 

Współcześni kawosze mają zatem dług wdzięczności u Klemensa. Kawę parzymy na różne sposoby, ale jak już wcześniej wspomniałam, Polacy najczęściej piją kawę po turecku, czyli „fusiastą".

 Niestety kawę po turecku parzy się zupełnie inaczej. Parzymy ją w „tygielku”, takim specjalnym naczynku z rączką i "dziubkiem", kilkakrotnie podgrzewając i mocno słodząc. Tak, tak, kawa po turecku jest mocna i bardzo słodka. 

Oto przepis na kawę po turecku:

 Darmowe Zdjęcia : Puchar, turecka kawa, zastawa stołowa, filiżanka kawy,  Kawa, drink, herbata, czekolada 1920x1280 - - 1540857 - Darmowe Zdjęcia -  Tapety na Pulpit - PxHere

 Musimy mieć bardzo drobno zmieloną kawę, drobniej niż do espresso i tygielek

1.     Do tygielka wsypujemy jedna łyżeczkę kawy (na jedna porcje) i dosypujemy cukru (po jednej łyżeczce na każdą porcje wsypanej kawy)

2.     Dodajemy kardamon lub cynamon

3.     Wlewamy odpowiednią ilość wody (jedna filiżanka wody na jedną łyżeczkę kawy), woda musi być zimna

4.     Stawiamy tygielek na kuchenkę i podgrzewamy płyn do momentu aż  wytworzy się piana i woda się podniesie, wówczas zabieramy tygielek z ognia, czekamy aż pianka opadnie, w żadnym razie kawy nie mieszamy! Kiedy kawa opadnie stawiamy tygielek powtórnie na ogień. Czynność powtarzamy 3 razy.

Kawa ma podnosić się do góry, ale nie zagotować się.

5.     Tak przygotowana kawę rozlewamy do małych filiżanek