Upór w
działaniach, zarówno tych genealogicznych, jak i kulinarnych, opłaca się. Najpierw
zatem o działaniach kulinarnych.
Uzupełniwszy zapasy
kuchenne, postanowiłam powtórnie przygotować „Leguminę na zimno Pani Boguskiej”
z książki Józefy Kruszyńskiej. Jeszcze raz wczytałam się w przepis:
"Sok z
jednej cytryny i 2 f i 1/2 cukru dodać sok z 2 pomarańczy, 8 żółtków dodając po
jednym wymieszać. Na noc w zimnej wodzie 8 kawałków żelatyny białej rozpuścić w
odrobinie gorącej wody, ostudzić dodać do niej powoli pianę z 8 białek i wlać
powoli ciągle mieszając te żółtka. Mieć gotową formę wysmarowaną oliwą i
starannie papierem wytartą,wlać do niej leguminę, postawić formę w zimnej
wodzie, wynieść na noc do lochu, nakryć lekko. Nazajutrz ubić śmietankę z
cukrem i wanilią. Przynieść formę z piwnicy. Obłożyć ją ściereczką umaczaną w
kipiałku, wyrzucić leguminę na półmisek i oblać śmietanką."
i stwierdziłam, że
z proporcji podanych w przepisie wyjdzie mi tej leguminy za dużo. Postanowiłam
więc zmniejszyć o połowę ilość każdego użytego składnika oprócz cytryny, tej dodałam
zgodnie z przepisem. Nie miałam także żelatyny w płatkach tylko w proszku. Żółtka
sok, cukier (dałam brązowy, bo innego akurat nie miałam) utarłam na gładko.
Pianę ubiłam, dodając troszkę cukru pudru. Żelatynę, 1,5 łyżeczki, rozpuściłam w
½ szklanki gorącej wody i jak przestygła wlałam do połączonych żółtek i piany.
Delikatnie wymieszałam i rozlałam do szklaneczek. Co prawda p. Boguska zaleca wlać wszystko do jednej miski, ale doszłam do wniosku, że tak będzie poręczniej. Wyszło mi 5 porcji. Nie wyniosłam tego do piwnicy, bo jej nie mam, ale w końcu mamy XXI w. i są lodówki. Dzięki temu wynalazkowi nie musiałam czekać do następnego dnia, aby zjeść deser. Był gotowy po 1 godzinie stania w lodówce.
Wyglądał tak:
Rodzina
stwierdziła, że pyszny. Moim zdaniem legumina wyszła troszkę za słodka, ale
ponoć właśnie taka powinna być. Następnym razem dam jednak mniej cukru.
A teraz odnośnie
działań genealogicznych. Dzięki współpracy z innymi genealogami, dało się przybliżyć
nieco faktów życia Józefy Kruszyńskiej. Wiem już, gdzie się urodziła, kim byli
jej rodzice, ale o tym będzie można przeczytać już wkrótce na moim blogu: http://potyczkizgenealogia.blogspot.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz